Wspomnienia Moszka Szwindlera

    

Z Kryłowa do Kazachstanu

    Pamiątek po kryłowskich Żydach mamy wyjątkowo mało. Zachowało się zdjęcie stolarni żydowskiej z okresu międzywojennego, która mieściła się przy ulicy Hrubieszowskiej.

Stolarnia żydowska przy ul. Hrubieszowskiej ok 1920 r.

    Kiedy 15 lat temu, podczas spotkania w szkole Pan Ryszard Wieczorek prezentował stare zdjęcia z Kryłowa i pokazał to zdjęcie, nikt z uczestników spotkania nie potrafił powiedzieć kto prowadził ten zakład. Do tego roku zdjęcie było anonimowe. Kilka miesięcy temu odezwał się do mnie wnuk kryłowskiego Żyda Maksym Woropajew, mieszkający w Ust-Kamenogorsku w Kazachstanie. Podczas wymiany korespondencji poprosiłem Maksyma aby podzielił się ze mną wiedzą o życiu dziadka, jak trafił do Kazachstanu. W odpowiedzi otrzymałem wspomnienia spisane przez jego dziadka Moszka Szwindlera, urodzonego w Kryłowie w 1922 roku. Maksym na naszym zdjęciu rozpoznał swojego pradziadka Pinkwasa Szwindlera, który prowadził w Kryłowie zakład stolarski przy ulicy Hrubieszowskiej.
Same wspomnienia są wyjątkowo wzruszające i zmuszające do refleksji nad ludzkim losem.
To gotowy scenariusz do filmu. Jak pisze autor wspomnień "
Miałem długie i szczęśliwe życie, chociaż fakt, że przeżyłem, był prawdziwym cudem. 

Dziękuję Maksymowi Woropajewowi za przesłane wspomnienia.

Przygotował Henryk Żurawski


Wspomnienia Moszka Szwindlera


1. Dzieciństwo.

    Przed wojną. Miałem około 10 lat, kiedy mój ojciec zabrał mnie do swojej stolarni. Byłem tam często wcześniej, ale nie codziennie. Zanim skończyłem trzy klasy w szkole. Szybko nauczyłem się od ojca, chociaż bardzo daleko mi do jego umiejętności. Nauczył mnie wszystkiego, czego mogłem, a ja uczyłem się z radością. Mój ojciec był stolarzem. Z drzewa mógł wykonać wszystko. Z małą drewnianą skrzynką z narzędziami zwiedziliśmy wszystkie domy naszego miasta. Z ojcem ukończyliśmy nasz dom. Stał prawie na samym brzegu Bugu, na drugim brzegu, którego znajdowały się już ziemie ukraińskie. A my mieszkaliśmy w Rzeczypospolitej, w powiecie hrubieszowskim , we wsi Kryłów. We wsi mieszkało nieco ponad tysiąc osób, z czego dwie trzecie to Żydzi. Nasza rodzina nosiła nazwisko Szwindler (. Urodziłem się 25 kwietnia 1922 roku. Nazywałem się Moszko. Tata nazywał się Pinkwas Szwindler . Jego stolarnia znajdowała się niedaleko naszego domu przy ulicy Hrubieszowskiej. Mama miała na imię Chana Brandla z domu Unruch. Moje dzieciństwo było bardzo radosne i szczęśliwe.

2. Przybycie cioci Anny

Jednym z żywych wspomnień z dzieciństwa byłó przybycie siostry mojego ojca Anny.

    W latach dwudziestych wyemigrowała z Polski do USA, wyszła za mąż i bardzo dobrze tam mieszkała. Przysłała nam stamtąd zdjęcia, bardzo piękne rzeczy i pieniądze - dolary. Dla mnie, małego chłopca, całe ich życie wydawało się bajką. Doskonale pamiętam ich składaną walizkę, która zamieniała się w szafę. Wydawało się to prawdziwym cudem - zwykła walizka była składana, miał poprzeczkę, drzwi, a nawet szuflady. W 1936 roku wraz z mężem przypłynęła do nas statkiem z Nowego Jorku do portu w Gdańsku. Następnie udali się pociągiem do Lublina. Wysłali telegram i pojechaliśmy z ojcem na spotkanie z nimi zaprzęgiem konnym. Ciocia Anna i jej mąż wyglądali jak artyści. Przywieźli nam wszystkim piękne ubrania. Dla ojca - trzyczęściowy garnitur, sukienki dla mamy i siostry, a ja i moi bracia zostaliśmy obdarowani bardzo pięknymi garniturami. Byłem najpiękniej ubranym chłopcem w szkole.

3. Bracia i siostry

    Rodzice chcieli, aby wszystkie dzieci otrzymały wykształcenie. Siostry Faig, Szandla, Disza do 1939 roku uczyły się w szkole. Mój brat i ja również uczyliśmy się i pomagaliśmy ojcu w warsztacie. Brat zginął, uderzając głową o lód jeszcze w Kryłowie. Było dwóch bardzo młodych braci Gitman i Jankiel. W sumie rodzice mieli dziesięcioro dzieci.

4. Początek II wojny światowej.

    Deportacja do regionu Wołogdy. W 1939 roku Niemcy zaatakowali Polskę. Ponieważ nasza wieś znajdowała się na granicy ze Związkiem Radzieckim, przekroczyliśmy Bug i znaleźliśmy się w innym kraju. Nie byliśmy mile widziani w tym kraju. Wszyscy byliśmy bardzo smutni, opuszczając nasz dom, ale już dużo słyszeliśmy o wojnie i tym, co się dzieje

w zachodniej Polsce. Początkowo rząd radziecki pozwolił nam ukryć się przed nazistami na terytorium Ukrainy, ale bardzo szybko, w tym samym 1939 roku, przyjechali do nas, dali 45 minut na pakowanie, wsadzili nas do ciemnych i zimnych wagonów dla bydła i zabrali nas. Droga była bardzo długa i ciężka. Zabrano nas do obozu pracy. Było to w regionie Wołogdy, powiat Wozhegodski, leśnictwo Beketowski. Mieliśmy szczęście, że nasza rodzina nie została podzielona i nie została wysłana na Syberię, gdzie warunki były znacznie gorsze. Wszyscy byliśmy razem. Mój ojciec i ja pracowaliśmy przy wyrębie. Pracowaliśmy tam do połowy 1940 roku.

5. Przyjazd do Połtawy

    Pod koniec 1940 roku mogliśmy wrócić na terytorium Ukrainy. Przeprowadziliśmy się do Połtawy, bo liczyliśmy, że wojna wkrótce się skończy i wrócimy do domu. Mój ojciec i ja dużo pracowaliśmy. Ojciec był bardzo ceniony jako specjalista, naprawialiśmy i budowaliśmy. Latem 1941 roku zamożna rodzina z Połtawy zaprosiła nas do wykonania okiennic i naprawy werandy. Ich nazwisko brzmiało Panasiuk. Ich dom był bardzo podobny do naszego w Kryłowa. Okiennice były bardzo piękne.

6. Okupacja Połtawy

    Jesienią 1941 r. Niemcy zajęli Połtawę. Nasza rodzina nie mogła nigdzie iść. Niemcy rozwieszali plakaty. Prowadził naloty na przepisanie wszystkich mieszkańców narodowości żydowskiej. Wszyscy Żydzi zostali zmuszeni do noszenia specjalnych opasek na ramieniu

i znaków.

7. Mama i zapowiedź tragedii.

    Gdy nadeszła kolej na nasz kwartał i ogłoszono przymusowe pojawienie się Żydów w niemieckiej administracji ze wszystkimi cennymi rzeczami i dokumentami, mama zebrała dla mnie jedzenie w chustce i wysłała mnie w nocy, abym mógł spróbować wyjechać z miasta.

8. Wyjście z domu

    Wszyscy rozumieliśmy, dlaczego Niemcy gromadzili Żydów. Wszyscy wiedzieliśmy, że ten bieg nie powiedzie się wszystkim. Wyszedłem w nocy. Miałem ze sobą paczkę jedzenia, które zebrała moja mama i torbę z narzędziami stolarskimi. Miałem ciemne ubranie i dobrze znałem drogę z miasta. To było wielkie szczęście, że opuściłem miasto.

9. Dokumenty pod słupem telegraficznym

    Miałem ze sobą dokumenty całej naszej rodziny. Kiedy wyszedłem z Połtawy, poszedłem kamienną drogą przed siebie. Usłyszałem za sobą hałas samochodu i schowałem się za kopcem słupa telegraficznego. Tam, pod kamieniami, zakopałem wszystkie dokumenty. Często wtedy marzyłem o tym filarze i tej drodze, wydawało mi się, że bez trudu mógłbym ją znaleźć, gdybym mógł się tam dostać .

10. Schronienie u kobiety, która przyjęła mnie jak matka

    Dotarłem do wsi Bakaj, Reszetilowski Obwód. Tam chroniła mnie kobieta, której syn został zabrany do armii radzieckiej i zginął w pierwszych dniach wojny. Zaakceptowała mnie jako syna. Żyłem z nią jak syn przez prawie rok. Wieś znajdowała się pod okupacją niemiecką, ale można było się w niej przemieszczać i pracować.

11. Nazwisko Panasiuk

    Kiedy policjant w Bakaj spisywał populację w wieku produkcyjnym, nazwałem siebie Panasiukiem Michaiłem Pawłowiczem. 12 maja zmieniłem narodowość, imię, nazwisko, imię ojca, a nawet datę urodzenia. Pomogło mi to przetrwać na Ukrainie i w Niemczech.

12. Wywózka do obozu

    Jesienią 1942 r. rząd niemiecki zażądał kolejnej partii ludności w wieku produkcyjnym. Zebraliśmy się na stacji, przepisaliśmy wszystkich, usiedliśmy w samochodach i wywieziono do Niemiec. Jak się okazało w samym centrum - miasto Stassfurt. Kiedy przyjechaliśmy, było kolejne sortowanie. Wszyscy ustawili się w kolejce i ktoś z władz obozowych zaczął czytać zawód. W końcu zawołał: „Schreiner”. Tłumacz powiedział: „stolarz”. Natychmiast wyszedłem. Miałem ze sobą torbę z narzędziami. Z tymi samymi, jeszcze od ojca. Więc dotarłem do obozu. Dostałem szary uniform z plakietką „SU” - Związek Radziecki. Więc oznaczony rosyjski. Wszyscy Żydzi zatrudnieni na ubraniach mieli wyhaftowaną sześcioramienną gwiazdę.

13. Zakład przemysłowy I.G.

    Przywieziono mnie do stolarni. Pracowali tam głównie Włosi. Sprzęt był świetny, ale nigdy na takim nie pracowałem. Dostałem rysunek na montażu szafy. Do niego była lista materiałów. Wydałem całe konto co do centymetra. Szkoła mojego taty nie poszła na marne i szybko to rozgryzłem. Zrobiłem wszystko szybko i dokładnie. Włosi dobrze mnie przyjęli. Pomagaliśmy sobie. Mój personel to 101 (hander und Aines) - pamiętam go do końca życia. Kierownikiem warsztatu był Niemiec Irie Claut. Traktował mnie dobrze.

14. Koń

    Gdzieś po pół roku mojego pobytu w fabryce usłyszałem, że szef zakładu ma syna. Wtedy postanowiłem podziękować szefowi za dobre nastawienie. Nocami przesiadywałem w stolarni i robiłem drewnianego konia - fotel bujany dla syna mojego szefa. Wyrzeźbiłem głowę konia dłutem i okazało się, że wygląda jak żywy. Kiedy koń był gotowy, dałem go szefowi dla jego syna. Był bardzo szczerze szczęśliwy i wdzięczny. Potem łatwiej mi było przetrwać w obozie.

15. Czerwony Krzyż

    Karmiono w obozie raz dziennie. To była gotowana marchewka w skórce i kawałek czarnego lepkiego chleba. Czasami była zupa. Pracowaliśmy od świtu do zmierzchu. Praca była bardzo ciężka. Ludzie stawali się słabsi. Rankiem z baraków wywożono zwłoki. Tych, którzy jeszcze żyli, ale już nie mogli pracować, kierowano do „prysznica” (komory gazowej), gdy szedłem z baraku do stolarki i z powrotem, widziałem rurę krematorium. Zawsze paliła. Włosi otrzymywali paczki z Czerwonego Krzyża. Były ubranie, prawdziwy chleb, makaron i konserwy. Pomagałem im w pracy i dzielili się ze mną jedzeniem. Jeńcy radzieccy nic nie otrzymali. Znajomość i wspólna praca z Włochami pomogła mi przeżyć i nie tracić sił do pracy, a tym samym nie dostać się do krematorium.

16. Boże Narodzenie

    W Boże Narodzenie 1943 r. majster powiedział mi, że wieczorem z nim pojadę. Wsadził mnie do swojego samochodu i pojechaliśmy do jego domu. Jego rodzina mieszkała w Magdeburgu. Przyjechaliśmy do miasta, w którym nic nie przypominało wojny. Było zwykłe życie. Tylko to życie wyróżniały się gładkimi asfaltowymi drogami, murowanymi domami z dachówkami i wysokimi płotami. Wjechaliśmy na podwórko, szef zabrał mnie do stodoły i kazał zaczekać. Miałem na sobie ubranie obozowe, sam byłem brudny i brzydko pachniałem. Kobieta (żona szefa) przyniosła mi wiadro wody, mydło i czyste ubrania. To nie była nowa, ale biała koszula, czarne spodnie i kurtka. Umyłem się, ubrałem i czekałem. Wtedy szef przyszedł po mnie i wprowadził mnie do domu. W przedpokoju wisiało lustro. Zobaczyłem swoje odbicie, zatrzymałem się obok niego i zapłakałem. Szef odczekał chwilę, a potem niegrzecznie powiedział: „Przestań! Chcesz wrócić do baraku? "„W dużym pokoju był bogaty stół, było wielu gości. Przedstawił mnie jako kolegę z fabryki. Wielu przy stole nawet nie wiedziało, co się dzieje kilka kilometrów dalej. Ponieważ żołądek stracił nawyk normalnego jedzenia, byłem tej nocy bardzo chory, ale wspomnienia tamtego wieczoru pozostały ze mną do końca życia. Rano szef zabrał mnie na podwórko. Było dużo ptaków, królików, świń. Klatki z królikami stały kilka pięter nad sobą powyżej mojego wzrostu. Musiałem naprawić drzwi klatek i bramy zagród. Potem zabrał mnie do piwnicy. To nie była zwykła piwnica, a mianowicie piwnica - magazyn. Wzdłuż ścian od podłogi do sufitu były przechowywane puszki z mięsem w puszkach, warzywami i serami. To wszystko mnie uderzyło. Naprawiłem tam kilka półek i po kilku godzinach byłem w swoim miejscu pracy w fabryce. Dobry stosunek szefa do mnie pozostał do samego wyzwolenia obozu.

17. Wyzwolenie przez Amerykanów

    Wiosną 1945 r. wojska amerykańskie rozpoczęły wyzwalanie obozu. Strażnicy nie stawiali oporu, ponieważ armii nie było w pobliżu, a siły Amerykanów były wyraźnie większe. Wszyscy więźniowie obozu byli bardzo wyczerpani, ich ubrania były w strzępach. [Odniesienie do historii: W lutym alianci zajęli prawie całe terytorium Niemiec na zachód od Renu. 7 marca Amerykanie zdobyli most kolejowy na Renie w Remagen. Pod koniec marca 6, 12 i 21 grupy wojsk alianckich przeforsowały Ren, a w połowie kwietnia otoczyły i rozgromiły grupę wojsk niemieckich z Zagłębia Ruhry. 15. Armia USA zdobyła Palatynat.
4 kwietnia 9 armia amerykańska przekroczyła Wezerę, cztery dni później przekroczyła rzekę Laine, a trzy dni później dotarła do Łaby na południe od Magdeburga. 25 kwietnia 1. Armia Amerykańska spotkała się nad Łabą z wojskami radzieckimi. 3. Armia Amerykańska przedarła się przez resztę sił amerykańskich - do miasta Pilzno w Czechosłowacji, gdzie w maju spotkała się z wojskami radzieckimi.]

18. W strefie USA. Bez biletu

    Amerykanie, którzy nas wyzwolili, zabrali nas z obozu i pojechaliśmy z nimi dalej na wschód, nad Elbę. Nasz obóz był jednym z ostatnich wyzwolonych przed ogłoszeniem kapitulacji. Żołnierze cieszyli się, że ich misja została wykonana, wyzwoleni cieszyli się i płakali, że przeżyli. Amerykanie zebrali wszystkich byłych więźniów z oznaczeniem „SU” i powiedzieli, że teraz powinni ich przenieść na stronę sowiecką, ale w Związku Radzieckim nie czeka nas nic dobrego. Pokazali nam artykuł Stalina, że ​​ten, kto pracował dla wroga, jest wrogiem. Powiedzieli, że zostaniemy wysłani do obozów i zaproponowali udanie się do portu, stoją tam amerykańskie statki i nie ma potrzeby kupowania biletów. Większość się z tym zgodziła. Moi przyjaciele Włosi namawiali mnie, żebym został w Europie i pojechał z nimi do Włoch. Ale naprawdę chciałem znaleźć swoją rodzinę. Byłem pewien, że skoro ja przeżyłem, oni też musieli przeżyć. Naprawdę chciałem wrócić do domu. Ci, którzy zdecydowali się wrócić do Związku Radzieckiego, przeszli przez most na Łabie i wtedy wszystko było tak, jak ostrzegali nas Amerykanie. Przez dwa miesiące byłem przesłuchiwany głodem i torturami. Musiałem zapewniać, że nie mam kontaktu z rządem niemieckim. Ale przeżyłem to.

19. Powrót do Połtawy 2

    Po przejściu przesłuchań mogliśmy udać się do miejsc, z których nas do Niemiec. Odnowiłem dokumenty na nazwisko Panasiuka Michaiła Pawłowicza i przyjechałem do Połtawy. W domu, z którego mama wysłała mnie do ucieczki, mieszkali już obcy. Nic nie wiedzieli o naszej rodzinie. Kiedy poszedłem do administracji miasta, powiedziano mi, że wszyscy Żydzi mieszkający w Połtawie, których przepisano w czasie okupacji, zostali rozstrzelani przez wojska niemieckie we wrześniu-październiku 1941 r. Powiedziano mi, gdzie zostali rozstrzelani i pochowani. Nikt nie był w stanie przeżyć. Jestem sam. Na Ukrainie panował głód, nie było gdzie pracować.

20. Region Ałtaju. Krewni mamy.

    Kiedy w 1939 roku zabrano nas w rejon Wołogdy, bracia i siostry mojej matki zostali wysłani na Syberię. Postanowiłem tam pojechać w nadziei znalezienia krewnych. Przyjechałem do Barnauł i dowiedziałem się, gdzie przed wojną byli deportowani z zachodniej Ukrainy. Wysłano mnie do Zmeinogorska, potem do Michajłowki, a potem do Neczunajewo, gdzie odnalazłem krewnych mojej matki. Mieszkałem z nimi przez kilka miesięcy. Potem trzeba było szukać pracy.

21. Praca na terytorium Ałtaju

    Wróciłem do Barnauł. Po wojnie brakowało ludzi ze specjalnościami robotniczymi. Początkowo pracowałem w Barnauł. Tam spotkałem kobietę. Zaczęliśmy mieszkać razem. Pracowałem jako stolarz, a ona pracowała jako kasjerka. Napisano na nią donos, że dokonuje oszustw z pieniędzmi i wsadzono ją do więzienia. Kiedy została zabrana, była już w ciąży. W więzieniu urodziła syna - Wiktora. Odwiedziłem ją w więzieniu. Poprosiła mnie, żebym nie marnował sobie życia, rozwiodła się ze mną i odeszła. Syn przebywał z nią w więzieniu do pierwszego roku życia, potem oddała go swojej matce, która go wychowywała i wychowała. Po śmierci Stalina została zwolniona i uniewinniona. Ja zostałem przeniesiony do Rubtsowska. Tam poznałem moją przyszłą żonę Walwę (Warwara Elistratowa). Z nią mieliśmy dwie córki Ludmiłę i Galinę. Przez cały ten czas pracowałem jako stolarz.

22. Przeprowadzka do Ust-Kamenogorsk

    W 1951 roku na moją prośbę wysłano mnie do Ust-Kamenogorska. W Ust-Kamenogorsku potrzebny był mistrz w nauczaniu dzieci stolarstwa w szkole.

23. Praca w szkole

    Kierownictwo szkoły i nauczyciele dobrze mnie przyjęli. Dostałem grupę chłopców. Nie pisałem dobrze, więc Walwa pomogła mi wypełnić dokumenty uczniowskie. Wkrótce zainteresowało się mną KGB.

24 . Przesłuchania KGB

    Po 1952 r. telefony od KGB stały się regularne. Zabierano mnie z zajęć, zawieszono w pracy z dziećmi, zabierano na przesłuchania, na których czasem spędzałem osiem godzin. Nie było wielu pytań. Za każdym razem były takie same. Nie miałem im nic do powiedzenia. Puszczali mnie. Znowu pozwolono mi pracować z dziećmi i po kilku miesiącach wszystko zaczynało się od nowa.

25. List do Moskwy

    Tak więc rano, kiedy szedłem do pracy, do naszego domu przyszło dwóch mężczyzn w szarych płaszczach i powiedzieli, żebym jechał z nimi. Poszedłem z nimi. Spędziłem dwie godziny na korytarzu. Nie byłem nawet przesłuchiwany, w szkole nikt nie wiedział, gdzie jestem i dlaczego nie przychodzę na zajęcia. Nie mogłem dłużej żyć w strachu. Napisałem list do Kremla. W liście opisałem całe swoje życie, jak dostałem się do obozu, jak tam pracowałem, jak zostałem zwolniony, przeniesiony do ZSRR, przefiltrowany. I poprosiłem ich, żeby przestali mnie ścigać bez zarzutów. Wiedziałem, że jeśli wyślę ten list pocztą lokalną, od razu spadnie na stół w KGB. Potem poszedłem na stację do moskiewskiego pociągu i dałem konduktorowi pięćdziesiąt rubli, żeby ten list wrzucił do skrzynki pocztowej w Moskwie. Wszystko się udało. Kilka tygodni później ponownie przyszli do naszego domu, wezwali mnie do szefa KGB Ust-Kamenogorsk, który powiedział, że już nie będą do mnie dzwonić, ale mieli wszystkie informacje o mnie zebrane i mogą je wykorzystać w dowolnym momencie.

26. Długie i szczęśliwe życie

    Od ponad czterdziestu lat uczę dzieci stolarstwa. Całe życie pracowałem jako stolarz. Miałem długie i szczęśliwe życie, chociaż fakt, że przeżyłem, był prawdziwym cudem.

27. Wspomnienia cioci Anny

    Nieraz wspominałem rozmowę z jeńcami włoskimi i żołnierzami amerykańskimi, że gdybym wrócił do Związku Radzieckiego, już nigdy nie wyjadę. Niestety mieli rację. Pamiętałam siostrę mojego ojca przez całe życie. Często o niej śniłem. Przypomniałem sobie, jak opowiadała nam o życiu w Ameryce i wspaniałych możliwościach. Bardzo chciałem ich znaleźć i powiedzieć, że przeżyłem.

 

    PS.

    Obie siostry Anna i Cifcha przeniosły się przed wojną do Stanów Zjednoczonych. Anna i jej mąż mieszkali w Nowym Jorku. Mieli córkę Chikę i syna Natana. Cifcha wyszła za mąż za Majera Weintrauba w Polsce. Mieli troje dzieci. Przed wojną jako jedyna mogła wyjechać do Stanów Zjednoczonych, mieszkając najpierw w Nowym Jorku, a następnie w Los Angeles. Jej mąż Majer Weintraub i dzieci pozostali w Polsce. Brak informacji, że mąż i młodsze dzieci przeżyły. Najstarszy syn Ben Zion (Barry) Weintraub (ur. 1923 r.) przekroczył Bug w 1939 r. Został zesłany do obozu pracy na Syberii. Następnie wrócił do Polski, został wcielony do polskiej armii wspieranej przez Związek Radziecki. W końcu zdezerterował i oddał karabin pierwszemu amerykańskiemu żołnierzowi, jakiego spotkał. Pomogli mu wyemigrować do USA. Bał się odwiedzić Polskę i Związek Radziecki, bo tam mógłby być sądzony za dezercję. Obecnie mieszka w Los Angeles. Ma 97 lat.

--------------------------------

Eksterminacja Żydów w Połtawie

Masowa eksterminacja Żydów rozpoczęła się 23 listopada 1941 r. Ta zaplanowana akcja została wykonana na obrzeżach miasta w „Czerwonych Koszarach” według scenariusza Babiego Jaru. Przeprowadził ją ten sam zespół Sonderkom z Einzatsgruppa „S”, który kilka miesięcy wcześniej zniszczył kijowskich Żydów. Egzekucja Żydów z Połtawy rozpoczęła się od zebrania ludzi, rzekomo w celu przeniesienia ich w inne miejsce. Wszystkim skonfiskowano kosztowności, odzież, buty. Trzęsących się z zimna ludzi zabierano grupami na strzelnicę otwartą przy glinianej strzelnicy. We wspólnym grobie spoczywają szczątki ok. 30 tys. osób, z czego 13 tys. to Żydzi. W listopadzie 1941 r. rozstrzelano ponad 5 tys. osób. Na miejscu egzekucji w 1970 r. postawiono pomnik Matki Zrozpaczonej.